Jeden z najważniejszych filmów 2005 roku, zrealizowany za zaledwie 8 milionów dolarów, opowiadający o kulisach powstawania ostatniej książki Trumana Capote - "Z zimną krwią", która została jedną z najważniejszych powieści w historii. Filmy biograficzne, obok kina drogi, są moim ulubionym gatunkiem stąd za "Capote" zabrałem się się z wysokimi oczekiwaniami i zdecydowanie się nie zawiodłem. Scenariusz jest naprawdę dobry, każe istnie przejmować się historią pisarza oraz mordercy - Perry'ego Smitha. Film jest całkowicie skoncentrowany na dialogach, właściwie nie ma tu ani jednej sceny, gdzie pojawia się chociaż trochę więcej akcji. Fanom produkcji w stylu "Mission: Impossible" czy "Bad Boys" zdecydowanie nie polecam ;) Niesamowicie intryguje postać pisarza. Jest ona niejednoznaczna, trudno w sumie zorientować się czy jest on nadętym bufonem i homoseksualistą czy też dobrym człowiekiem, można go interpretować na wiele sposobów. Główna w tym zasługa Philipa Seymoura Hoffmana, który wcielił się w postać autora "Śniadania u Tiffany'ego". Po raz pierwszy mogłem ujrzeć tego aktora w dużej roli, wcześniej znałem go jeno z rewelacyjnie zagranych postaci drugoplanowych, bądź epizodycznych ("Zapach kobiety", "Big Lebowski", "Utalentowany pan Ripley"). Zagrał tu rewelacyjnie. Świetnie oddał głos, mimikę czy nerwowe tiki bohatera. Co prawda może irytować jego homoseksualny sposób mówienia, ale da się przyzwyczaić :P Reszta aktorów się nie wybija, film jest kompletnie zdominowany przez Hoffmana. Catherine Keener i Chris Cooper, znani z genialnych ról w "Być jak John Malkovich" czy "Adaptacji", oddali tu swoje role tylko dobrze i nic więcej. Z kwestii technicznych bez zarzutu, zdjęcia na poziomie, muzyka to tylko i wyłącznie motywy grane na pianinie. Zdecydowanie warto obejrzeć. 8/10