Chrisa pierwszy raz zobaczyłem w "American Beauty" i od razu zrobił na mnie wielkie wrażenie. W tym filmie nie było choćby jednego aktora który wypadłby słabo, ale to Cooperowi udało się najbardziej przebić z drugiego planu. Później zobaczyłem kolejne wielkie role w "Adaptacji" (jak najbardziej zasłużony Oscar) oraz w filmie pt. "Niepokonany Seabiscuit". I te dwie role utwierdziły mnie w przekonaniu, iż Chris jest jednym z najlepszych aktorów występujących obecnie w kinie. Potrafi wiarygodnie zagrać gadatliwego dziwaka czy dla odmiany małomównego kowboja. Znakomicie prezentuje emocje, gra drobnym gestem, bez szarżowania, jego twarz zaciekawia i przykłuwa do ekranu. Dodatkowo ma nosa do dobrych filmów i pozostaje skromnym człowiekiem, być może dlatego, że sukcesy zaczął odnosić dopiero jako dojrzały już mężczyzna. Ciężko o nim cokolwiek znaleźć, jego nazwisko nie pojawia się w gazetach zbyt często, nie czytamy o jego podbojach miłosnych czy wyskokach, Cooper pozostaje aktorem i nie w głowie mu gwiazdorstwo. Przemawia do nas poprzez postaci które kreuje. I tym mi najbardziej imponuje.

Chris Cooper przypomina mi wielkiego aktora -Roberta Duvalla... Obaj są specjalistami od wyrazistych ról drugoplanowych, obaj niedoceniani przez media. Mam nadzieję, iż Chris będzie miał szansę zagrać w tylu wybitnych filmach co Duvall.